Wyszliśmy z mojej firmy która dzisiaj była miejscem zabawy, zdjąłem z siebie marynarkę i okryłem nią Chanel nie puszczając jej tylko przyciągając do siebie, trzymałem ją w pasie i zacząłem prowadzić w stronę swojego samochodu.
-Gdzie chcesz jechać?. - spytała patrząc na swoje stopy.
-Gdziekolwiek byle jak najdalej z tond. - odpowiedziałem, słowa mojej matki trafiły do mnie, czemu Camille kłamała?.
-Myślisz o niej?. - spytała Chanel gdy tylko wsiedliśmy do samochodu.
-A ty o nim?. - zadałem pytanie na pytanie, Chanel spojrzała się na mnie zapinając pasy.
-Spójrz jakie to zabawne. - cicho zaśmiała się, Chanel miała uroczy słodki śmiech.
-Co takiego?. - spytałem odpalając auto i odjeżdżając spod firmy.
-Dwoje załamanych ludzi spotyka się w parku, opija swój smutek, później jedno wychodzi z domu tej drugiej z przekonaniem że spotkanie z tą drugą osobą jest nikłe, a spotykają się parę godzin później, i uciekają przed innymi ludźmi. - wyjaśniła Chanel. To było zabawne, zabawne było to że spotykamy się po raz drugi, i znów zapominamy o problemach. -Więc co cie tak zdenerwowało że musiałeś się napić?. -spytała, skąd wiedziała że piję akurat gdy jestem zdenerwowany?, przecież mogłem mieć porostu ochotę na alkohol.
-Moja była powiedziała mojej matce że ją zdradziłem. - odpowiedziałem, wraz z wypowiedzeniem tych słów poczułem jak ulatuje ze mnie zdenerwowanie.
-Zdradziłeś ją?. - spytała patrząc się na mnie, z wyrazem twarzy którego nikt by nie rozszyfrował.
-Nie, nie do cholery nie!, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił. - odpowiedziałem niemal natychmiast denerwując się.
-Więc dlaczego kłamała?. - spytała spokojnie kładąc rękę na moim ramieniu, dlaczego gdy tylko mnie dotknęła moje zdenerwowanie uleciało?.
-Chciałbym to wiedzieć. - odpowiedziałem głośno wypuszczając powietrze nie wiedząc nawet że je wstrzymałem. Chanel zamilkła, była czymś tak pochłonięta że nawet nie reagowała na moje wołanie.
-Chanel!. - krzyknąłem mając już naprawdę dość tej dobijającej ciszy.
-Tak?. - spytała patrząc się na mnie.
-wszystko okej?. - w myślach skarciłem się za to pytanie, wczoraj zdradziła ją osoba którą kochała, nie jest okej.
-Tak. - skłamała!, nie znam jej długo ale wiem że kłamię, zaraz w ogóle jej nie znałem.
-Powiedz co cie boli. - rozkazałem. Chanel przełknęła głośno ślinę i spuściła głowę w dół.
-Boli mnie dużo rzeczy spraw, postępowanie ludzi. Powiedz mi dlaczego mówią kocham cie gdy tak naprawdę jest inaczej?, dlaczego codziennie rzucają tyle nie potrzebnych nikomu słów. W podświadomości wiedząc że to skrzywdzi tą osobę?, dlaczego nie mogę być w końcu szczęśliwa?. Chcę w końcu odetchnąć, duszę się, mam dość swoich problemów, mam dość brata taty, dziewczyn ze szkoły, chłopaków zaczepiających mnie, Justin'a, a najbardziej całego świata!. - opowiedziała Chanel po jej policzkach zaczęły spływać łzy, zjechałem na pobocze i kciukiem starłem spływającą łzę.
-Chanel obiecuję że będę przy tobie i będę oddychał za ciebie. Pomogę ci z każdym problemem, ale w zamian nie chcę widzieć twoich łez spowodowanych smutkiem okej?. - obiecałem. Chanel przytuliła się do mnie. To było jeszcze dziecko, dziecko które zbyt wcześnie poznało brutalny świat dorosłych, dziecko które musi zmagać się z nie zbyt ciężkimi problemami dla nas. One dla niej są ciężarem. Pomogę jej, będę jej osłem, będę nosił za nią te problemy. Pierwszym problemem jakim się zajmę będzie ten jej chłoptaś.
-Dziękuję James. - podziękowała odsuwając się ode mnie, ręką otarła łzy i posłała mi uśmiech. - chodź przejdziemy się. - powiedziała wychodząc z samochodu nie dając mi dojść do słowa. Wysiadłem zaraz za nią i zacząłem iść obok niej. Byliśmy już dość daleko od samochodu, Chanel zatrzymała się i podniosła kamień z ziemi. -Ten kamień to jest Camille, możesz wziąść go ze sobą i czekając aż Camille wróci, lub wygarnąć jej co czujesz i wyrzucić zapominając o niej, co wybierasz?. - wziąłem od niej kamień, stałem chwilę wpatrując się w niego, wybór był trudny, ale wiedziałem jak powinienem postąpić.
-W parę chwil przekreśliłaś wszystko. Starałem się dla ciebie. To wszystko co teraz mam, miało być twoje. I było, ale już nie jest. Nie pozwolę nigdy żadnej kobiecie mnie skrzywdzić. Zwłaszcza tak pustej materialistce którą jesteś. Napisałaś że było by inaczej gdybym więcej czasu poświęcał tobie. Na początku wpoiłaś to we mnie, ale kurwa wiem już o co ci chodzi. To twój plan, masz nadzieję że będę czekał na ciebie z nowiutkim autkiem z brylantowym pierścionkiem i kwiatami w ręce klęcząc na kolanach byś wróciła i miała co opowiadać swoim koleżanką. Pierdol się!. - wygarnąłem do tego kamienia cały żal jaki miałem teraz do Camille i rzuciłem nim jak najdalej mogłem, zrobiłem to samo co Chanel podałem małego kamyczka jej.
-W parę chwil zjebałeś wszystko Justin. Przeżyłam przy tobie dwa miesiące nieustannego horroru, byłam bita przez ciebie nie jedno krotnie gwałcona, i poniżana przez twoich kolegów, przez całe dwa miesiące budziłam się zastanawiając czy jesteś naćpany czy nie, czy mogę wstać z łóżka czy nie, czy mogę powiedzieć choćby dobranoc i nie dostać za to!, najgorsze jest to że mimo tego iż jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało wiem że nie znajdę drugiej takiej osoby która by się mną choć trochę przejmowała, wiem że kochasz mnie na swój chory sposób, inaczej rzucił byś mnie już dawno. I dlatego wciąż cie kocham!. - szepnęła cicho Chanel upadając na ziemie, bita gwałcona, bita gwałcona, BITA GWAŁCONA. No kurwa dajcie mi tego chuja a go zabije. Bez słowa podniosłem Chanel, jedną rękę włożyłem pod jej zgięte kolana a drugą obejmując plecy, wziąłem ją na ręce i zacząłem iść w stronę samochodu.
To było do bani. To wszystko. Staramy się być mili uprzejmi serdeczni i pomocni. A i tak krzywdzimy ludzi których kochamy jak i tych co dla nas nie znaczą nic. Świat nie jest chory, to my. Ludzie jesteśmy największymi potworami. Ale to jest nie sprawiedliwe, starasz się dla jednej osoby to druga zawsze jest przez to zraniona. Dlaczego tak jest?. To są właśnie pytania na które nie mam żadnej odpowiedzi.
-A więc umiesz gotować.-zaczęła siadając na krześle przy blacie.
-Dlaczego taka zdziwiona?.-spytałem krojąc pomidora.
-No bo jesteś facetem.-zaśmiała się, przekręciłem teatralnie oczyma.
-No i co z tego, jestem facetem łamiącym stereotypy.-uśmiechnąłem się.
-Też łamie stereotyp, jestem kobietą i nie umiem gotować, no chyba że wodę na herbatę.-powiedziała przyglądając mi się.
-Nie nadajesz się na żonę.-zażartowałem a Chanel wystawiła w moją stronę język.
-Chciałbyś taką żonę. A po za tym mam wiele innych plusów których zazdrościła by mi nie jedna kobieta.-obroniła się.
-Na przykład jakich?.-spytałem podtrzymując rozmowę.
-Nie wyżywam się na facecie gdy mi coś nie wyjdzie lub mam okres, zamiast krzyczeć że piję usiadła bym obok niego i też się napiła i potrafię wysłuchać.-wymieniła wstając z krzesła i pomagając mi przy uruchomieniu piekarnika.
-Jutro poniedziałek, nie masz szkoły?.-spytałem mając nadzieję że nie będzie chciała do niej iść i zamiast niej wybierze spędzanie czasu ze mną.
-Mam, ale to nie znaczy że muszę wracać do domu o 14 i uczyć się do późna.-odpowiedziała, znałem ją od dwóch dni, przez te dwa dni spała u mnie, spędzała ze mną sporo czasu, i dzięki niej jest dobrze. Ta dziewczynka pomaga mi więcej niż ktokolwiek jakkolwiek i to samą obecnością.
-Więc zróbmy tak, wieczorem pojedziemy do ciebie po potrzebne rzeczy, i dziś znów będziesz spała u mnie, a rano zawiozę cie do szkoły, Okej?.-zaproponowałem.
-Czekaj chcesz bym wybrała nockę z dala od mojego wkurzającego brata, w miękkim łóżku z podwózką do szkoły a przy próbowaniu do późna za snąć przez muzykę, twarde łózko i iście pieszo, yy trudny wybór, no ale przystaję na twoją propozycję.-zgodziła się.
Chanel pov.
Dobra może to jest głupi pomysł. Nie może, to jest głupi pomysł. Ale każdemu z nas to dobrze zrobi. No mi na pewno. Poczekam tylko jak James wyjdzie spod prysznica i od razu bez obijania w bawełnę spytam się go. Łatwo było myśleć, ale gdy wyszedł z łazienki od razu rozmyśliłam się, za kogo on mnie będzie miał?. Ale za kogo już mnie ma.
-James mam pytanie.-zaczęłam.
-Słucham?.
-Czy my no wiesz, w tedy gdy się upiliśmy, pamiętam że pocałowałam cie. Spaliśmy ze sobą?...
To było do bani. To wszystko. Staramy się być mili uprzejmi serdeczni i pomocni. A i tak krzywdzimy ludzi których kochamy jak i tych co dla nas nie znaczą nic. Świat nie jest chory, to my. Ludzie jesteśmy największymi potworami. Ale to jest nie sprawiedliwe, starasz się dla jednej osoby to druga zawsze jest przez to zraniona. Dlaczego tak jest?. To są właśnie pytania na które nie mam żadnej odpowiedzi.
-A więc umiesz gotować.-zaczęła siadając na krześle przy blacie.
-Dlaczego taka zdziwiona?.-spytałem krojąc pomidora.
-No bo jesteś facetem.-zaśmiała się, przekręciłem teatralnie oczyma.
-No i co z tego, jestem facetem łamiącym stereotypy.-uśmiechnąłem się.
-Też łamie stereotyp, jestem kobietą i nie umiem gotować, no chyba że wodę na herbatę.-powiedziała przyglądając mi się.
-Nie nadajesz się na żonę.-zażartowałem a Chanel wystawiła w moją stronę język.
-Chciałbyś taką żonę. A po za tym mam wiele innych plusów których zazdrościła by mi nie jedna kobieta.-obroniła się.
-Na przykład jakich?.-spytałem podtrzymując rozmowę.
-Nie wyżywam się na facecie gdy mi coś nie wyjdzie lub mam okres, zamiast krzyczeć że piję usiadła bym obok niego i też się napiła i potrafię wysłuchać.-wymieniła wstając z krzesła i pomagając mi przy uruchomieniu piekarnika.
-Jutro poniedziałek, nie masz szkoły?.-spytałem mając nadzieję że nie będzie chciała do niej iść i zamiast niej wybierze spędzanie czasu ze mną.
-Mam, ale to nie znaczy że muszę wracać do domu o 14 i uczyć się do późna.-odpowiedziała, znałem ją od dwóch dni, przez te dwa dni spała u mnie, spędzała ze mną sporo czasu, i dzięki niej jest dobrze. Ta dziewczynka pomaga mi więcej niż ktokolwiek jakkolwiek i to samą obecnością.
-Więc zróbmy tak, wieczorem pojedziemy do ciebie po potrzebne rzeczy, i dziś znów będziesz spała u mnie, a rano zawiozę cie do szkoły, Okej?.-zaproponowałem.
-Czekaj chcesz bym wybrała nockę z dala od mojego wkurzającego brata, w miękkim łóżku z podwózką do szkoły a przy próbowaniu do późna za snąć przez muzykę, twarde łózko i iście pieszo, yy trudny wybór, no ale przystaję na twoją propozycję.-zgodziła się.
Chanel pov.
Dobra może to jest głupi pomysł. Nie może, to jest głupi pomysł. Ale każdemu z nas to dobrze zrobi. No mi na pewno. Poczekam tylko jak James wyjdzie spod prysznica i od razu bez obijania w bawełnę spytam się go. Łatwo było myśleć, ale gdy wyszedł z łazienki od razu rozmyśliłam się, za kogo on mnie będzie miał?. Ale za kogo już mnie ma.
-James mam pytanie.-zaczęłam.
-Słucham?.
-Czy my no wiesz, w tedy gdy się upiliśmy, pamiętam że pocałowałam cie. Spaliśmy ze sobą?...
***
Witam was z nowym rozdziałem.
Mam nadzieje że spodoba wam się.
Czytasz? =Komentujesz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz